
Przebudzenie…
Mam na imię Patrycja i dzisiaj jestem coachem pewności siebie, trenerem wystąpień publicznych. Bywam prelegentką lub współorganizatorką konferencji, prowadzę wywiady. Szczęśliwą, radosną osobą, która buduje dobre, pewne siebie relacje, ale.... nie zawsze tak było...
Kiedyś bałam się ludzi. Bałam się odezwać, w zasadzie milczałam większą część życia. Całe dzieciństwo słyszałam, że "dzieci i ryby głosu nie mają", "milcz jak do mnie mówisz", "co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie", "dzieci ma być widać, a nie słychać". Gdyby tylko przemoc w moim przypadku skończyła się na słownej... Często kończymy konkretną szkołę, bo rodzice mają taką wizję, a skoro dzieci często są traktowane przedmiotowo, to ich się nie pyta o czym marzą i co kochają robić... Też tak miałam, spełniałam oczekiwania rodziców, nieświadomie.
Nawet marzyć się bałam, oddychać zbyt głośno, wszystkiego się bałam. Żyłam w permanentnym strachu. Zapomniałam o sobie, nie potrafiłam żyć.
W pewnym momencie swojej egzystencji doznałam przebudzenia. Ja przecież tak nie chcę! Nie chcę żyć w marazmie, spełniania oczekiwań wszystkich na około i wiecznym strachu... Zaczęłam się interesować rozwojem osobistym. Myślę, że kropką nad „i” była praca, której nie chciałam dłużej wykonywać, bo byłam nieszczęśliwa. Przeprowadziłam się z Holandii do Polski i poszłam na studia podyplomowe Zarządzenie Zasobami Ludzkimi dla Menedżerów. Tam dowiedziałam się o jednej z najbardziej skutecznych metod rozwoju ludzi- coachingu. Od razu wiedziałam, że będę coachem. Mimo perturbacji skończyłam studia, a także w następnym roku studia z coachingu z jeszcze większymi problemami do rozwiązania. Tym razem świadoma, bo ja chcę.
Aby się przestać bać ludzi i dać sobie prawo do głosu potrzebowałam 2 lata pracy nad swoją psychiką. Powiedziałam sobie, mogę, chcę, zrobię to. Droga nie należała do najłatwiejszych. Konfrontacja z bolesnymi przeżyciami z przeszłości nie jest miła, ale warta każdej łzy, bo po łzach przychodzi ulga, radość życia, szczęście, spokój, spełnienie... Warto, prawda? To była praca wewnętrzna z pomocą psychoterapeutki. A przecież jeszcze trzeba coś zrobić, aby zapanować nad swoim wszechogarniającym strachem, który nie pozwalał żyć... Okropnie bałam się wystąpień publicznych... Na samą myśl o tym dosłownie umierałam. Dlatego wstąpiłam do klubu mówców publicznych Bydgoszcz Toastmasters Professionals i pokonywałam systematycznie swój strach, co czwartek stając na scenie i mówiąc, a raczej trzęsąc się ze strachu... Było warto, wiecie dlaczego? Po pierwsze okazało się, że ludzie to nie lwy! Nic złego mi nie zrobią, wręcz są przyjaciółmi od rozwoju, dzięki którym zrozumiałam, że ludzie to cudowne istoty oraz że... uwielbiam wystąpienia publiczne. 😁 Po drugie wyszło, że wystąpienia publiczne to... umiejętność jak każda inna... Pokonać swoje bariery, które są tak naprawdę tylko w naszych głowach i ćwiczyć, a potem mieć z tego radość. Słowem można zmienić czyjeś życie na lepsze, rozmową albo wystąpieniem publicznym.
Podarowanie sobie prawa do głosu... To droga do siebie. Wiedza o sobie, własnej tożsamości. Jednak najpierw jest poprzedzona DECYZJĄ, że zmienię swoje myślenie, emocje, zachowania i wreszcie... Zacznę mówić co czuję, myślę i potrzebuję.
Skoro ja mogłam, to i Ty możesz. Daj sobie prawo do głosu.
Patrycja Sochowska